Łączna liczba wyświetleń

piątek, 2 grudnia 2011

Bużumbura-Gatumba-Uvira-Bukavu






...parę fot z wczoraj, przy śniadaniu towarzyszy nam Anka-przyleciała z Londynu i będzie pracować w fundacji CARE-znacznie bardziej ogarnięta od wczoraj poznanego Szkota:)
A dzisiaj na granicy okazuje się,że zawiódł nasz "kongijski łącznik"- Daniel, nie załatwił promes wizowych jest na granicy, ale 200 km dalej na północ(Rwanda-DR Congo) a nie Burundi-Congo i jesteśmy w czarnej dupie.
Pogranicznicy kongijscy życzą sobie za wizę 350 USD (ambasador DRC w Warszawie chciał 960 pln), czas płynie, po godzinnych negocjacjach ustalamy-wiza 150 usd i okazuje się, że po wizy trzeba wrócić do Bużumbury do konsulatu DRC. Zbieram paszporty i kasę i jadę taxi z jednym z pograniczników do miasta (ok.20 km), konsul po kolejnej godzinie daje mi audiencję i po przyjęciu gadżetów (smycze, szampony) decyduje o wydaniu wiz, po 2 godzinach jestem z powrotem na granicy i o ok. 16.00 wjeżdżamy w Kongo.
Droga całkiem niezła, przez pierwsze 2 godziny, potem zaczynają się górki i towarzyszą nam tylko 2 ciężarówki wypełnione niewiadomoczym, w pewnym momencie pośrodku niczego mija nas ambulans na sygnale! Końcówka drogi paskudna, brak ludzi, mijamy zamknięte stragany, ciemno, atmosfera, hmm- dość napięta, szczególnie kiedy Adrien skręca w lepiej utwardzona drogę, jednak coś mi mówi, że to droga do kopalni a nie do Bukavu, niechętnie pyta o drogę napotkaną kobięte i wracamy na nasz "off road" zmierzając do celu- i tak dobrze że udało mu się uzyskać informację- niecałą godzinę temu chłopak zapytany o drogę zaczął w panice uciekać do buszu. Ok. 21.00 jesteśmy w Bukavu, właściciel Co-Co Logde - Carlos wita nas  serdecznie informując szczerze, że przejechaliśmy właśnie "drogą śmierci", którą nikt o zdrowych zmysłach nie porusza się nocą ze względu na zagrożenie napadami...Świadomość szczęścia nie daje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz